Hej, właśnie wróciłam do domu i ćwiczę zgięcie kolana, ale zaraz wszystko opowiem Wam po kolei, bo jestem dzisiaj tak zachwycona wszystkim, że nie mogę już wytrzymać, kiedy Wam o tym wszystkim opowiem. Więc tak wczoraj wstałam z łóżka już ok. 12-tej,a operację miałam o 9-tej. Wczoraj dowiedziałam się, że mogę stawać na nodze, na której miałam aparat z asekuracją kulami, ale mam jej nie obciążać, więc wszystko wykonywałam według poleceń. Lekarz powiedział, żeby łuska gipsowa została na noc, a następnego dnia, czyli dzisiaj zostanie wymieniona na łuskę Adama - stabilizator. Noc przebiegła bez bólu, znowu spałam w odcinkach, pewnie spytacie dlaczego? Więc już spieszę z odpowiedzią, dlatego, że trochę ciężko w łusce gipsowej było zmienić pozycję (łuska była mokra, schnie do 48 h). Ale poza tym spało mi się cudownie i wreszcie się wyspałam. Ok. 7:30 pojechałam na RTG, potem około 8:00 był obchód i doktor Pietrzak powiedział, że wychodzę do domu, tylko najpierw dostanę 0,5 l płynów dożylnie, a potem zmiana opatrunków i zamiana łuski gipsowej na łuskę Adama. Ledwo zdążyłam zjeść śniadanie, przyszła pielęgniarka z kroplówką. Zlatywała ona, aż 1,5 h, ale w tym czasie wcale nie było mi dane się nudzić, więc tak najpierw przyszły pielęgniarki, aby zmienić opatrunki, a potem przyszła rehabilitantka, aby założyć łuskę. Ale na tym nie koniec, bo powiedziała, że jak skończy się kroplówka to pochodzimy w tej łusce i pokaże mi ćwiczenia na zginanie kolana. Kiedy chodziłam znowu spotkałam dr Pietrzaka, który powiedział, że nieźle sobie radzę. Zdążyłam wrócić ze spaceru przyszła rehabilitantka, która pokazała ćwiczenia na kolano. Jednak jest to już temat na osobny post. Kontrolę mam za trzy tygodnie u dr Pietrzaka - 28 listopad i do tego czasu mam chodzić i spać w łusce Adama, mogę ją zdejmować jedynie do ćwiczeń lub do kąpieli. Dzisiaj widziałam swoje ranki po drutach, ranki, bo są one bardzo małe. Ale zdjęcia dokładne wstawię jutro, bo teraz mam tam opatrunki i nie chce mi się ich zdejmować, a jutro będę miała okazję do zrobienia zdjęcia, bo muszę je zmienić, bo trochę sączy się z ranek krew. Do wizyty kontrolnej mam nie szarżować nogi i mogę ją częściowo obciążać, ale o kulach i w stabilizatorze (bo kość jest jeszcze delikatna i 7 dziur w kości zobowiązuje). Problem ze stabilizatorem jest taki, że noga w nim jest całkowicie prosta, wcale się nie zgina. Wstawię dzisiaj zdjęcie w opatrunkach i w łusce oraz zdjęcie w łusce gipsowej, którą miałam jeszcze dzisiaj rano. A jutro obiecuję, że wstawię zdjęcia z ranami po drutach oraz napiszę oddzielny post o ćwiczeniach. Bardzo się cieszę, że wreszcie pozbyłam się aparatu, bo ważył on niecałe 3 kg, więc był on trochę ciężki, chociaż zauważyłam to dopiero teraz, bo już w sumie przez 4,5 miesiąca przyzwyczaiłam się do tego ciężaru, a stabilizator, który noszę teraz jest całkiem lekki i na pewno nie waży aż tyle. A aparat przez ostatnie 6 tygodni jego noszenia był już nie do zniesienia. Jeżeli chcecie to mogę wstawić również jutro zdjęcie mojego zgięcia kolana po zdjęciu aparatu. Dzisiaj usłyszałam również, że nie próżnowałam w aparacie, bo zgięcie jest przyzwoite, czyli takie jak powinno być teraz. Jest to ok. 45°, a w aparacie 30°. Do wizyty kontrolnej mam nie szarżować nogi, bo kość jest jeszcze bardzo delikatna, a siedem dziur w nodze zobowiązuje i byle jakie przewrócenie się lub mocniejszy nacisk może spowodować jej pęknięcie i wszystko, co do tej pory zostało osiągnięte zostało by stracone, a tego bardzo nie chcę. A nawet przy ćwiczeniach rehabilitantka powiedziała, żeby robić to po mału i ostrożnie oraz, żeby nie ciągnąć na siłę i, że nigdzie się nie spieszymy, więc lepiej trochę dłużej poćwiczyć niż stracić to, co już osiągnięte.
Noga dziś rano
Noga teraz
Noga zapakowana na noc w łuskę Adama
Łuska Adama