poniedziałek, 26 grudnia 2016

Święta, święta ....

Hej Kochani,
Święta, święta i po świętach
Nikt już o nich nie pamięta, bo Sylwester już za pasem …

Święta już prawie dobiegły końca. Święta to dla każdego bardzo wyjątkowy czas, chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego tak jest. Wydaje mi się, że dla każdego jest to jasne.
Dla mnie były to bardzo wyjątkowe święta, ponieważ były to pierwsze święta z dwoma równymi nogami, a po drugie były to moje pierwsze pełnoletnie święta.
Mimo, że urodziny miałam już ponad tydzień temu, tak naprawdę świętowałam je dopiero wczoraj w gronie rodziny i przyjaciół. Było fantastycznie. Dostałam mnóstwo prezentów, chociaż uważam, że nie są one najważniejsze, przynajmniej nie dla mnie. Jednak miło jest czuć się dla kogoś ważnym. Ważniejsze od prezentów są; szczera miłość oraz przyjaźń, zdrowie, rodzina oraz tak po prostu bycie ze sobą na dobre i na złe, czyli codzienne życie. Dla mnie wiele znaczą takie osoby, które są ze mną na dobre i na złe, choćby nie wiem, co by się działo one i tak są ze mną; osoby które są ze mną tylko od święta lub tylko wtedy kiedy wszystko jest w życiu dobrze znaczą dla mnie o wiele mniej.
Ja jeszcze mam wolny cały tydzień, do szkoły wybieram się drugiego stycznia, a Wy idziecie jutro do szkoły/pracy?
Mimo, że najbliższy tydzień mam wolny zanim wybiorę się do szkoły mam jeszcze wiele pracy.
Poniżej wstawiam kilka zdjęć z mojej wczorajszej ''imprezki''.















Więcej zdjęć wstawię następnym razem.




czwartek, 22 grudnia 2016

Przedświąteczne niepozbierane myśli

Hej, w ciągu ostatniego tygodnia wiele się u mnie wydarzyło. Od soboty mam zapalenie gardła i paskudny kaszel. Na szczęście dzisiaj czułam się już na tyle dobrze, aby wybrać się do szkoły na wigilię klasową. Jeszcze trzy tygodnie temu bardzo się obawiałam, że nie dam rady wejść na drugie piętro po schodach o kulach ze stabilizatorem i usiedzieć dwóch godzin ze stabilizatorem. Jednak w ciągu trzech ostatnich tygodni rzuciłam kule (wczoraj nawet wyniosłam je na poddasze) i stabilizator. Jednak Święta to nie będzie dla mnie czas odpoczynku, tylko czas na nadrobienie szkolnych zaległości. Teraz z bólem serca patrzę, jak o 16:00 za oknem mojego domu robi się ciemno. Naprawdę z bólem serca - przynajmniej nie nogi. Kiedy w czerwcu zaczynałam leczenie w szpitalu to jeszcze o 22:00 było widno, a teraz o 22:00 w moim pokoju panują egipskie ciemności.              
Angelika wtedy prawdopodobnie:                                                                                                       
1.Śpi.                                                                                                                                                         2.Próbuje spać.                                                                                                                                       3.Walczy z nogą, żeby kolano się zginało.                                                                                          
4.Uczy się.                                                                                                                                               5.Próbuje się uczyć.                                                                                                                               6.SMS-uje z kumplami i koleżankami.                                                                                               
Wersje najbardziej prawdopodobne to 3,4 lub 5. Wersje 1,2 i 6 to wersje na piątkowe wieczory. Od ostatniego tygodnia w ogóle nie czuję, że chodzę. Jest mi tak lekko. Aby osiągnąć sukces potrzebowałam 4 miesięcy i 17 dni ( 139 dni ). Jednak warto było po 11 latach poświęcić te 4 miesiące i 17 dni dla takiego efektu, który jest teraz. Na razie noga mi nie puchnie, ale zastanawiam się, co będzie jak wrócę do szkoły i zacznę chodzić tyle, co przed Taylorem. Ale co ma być to będzie. Najważniejsze jest, żeby się nie poddawać i walczyć ze wszystkimi życiowymi przeciwnościami. Z okazji zbliżających się ogromnymi krokami Świąt Bożego Narodzenia chcę życzyć Wam Wesołych, pogodnych świąt, spędzonych w gronie rodziny i przyjaciół. Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia wszystkich marzeń i wszystkiego dobrego :)

sobota, 17 grudnia 2016

Koniec semestru

Hej, wczoraj właśnie zakończyłam mój pierwszy semestr w roku szkolnym. Było bardzo ciężko, ale tak udało się!!! Nie ma rzeczy niemożliwych do zrealizowania. Trzeba tylko uwierzyć w siebie, ułożyć sobie plan i śmiało realizować go krok po kroku. Mój semestr zakończyłam ze średnią 4,0. Oczywiście miałam ochotę na większą średnią, ale biorąc pod uwagę moje zaległości myślę, że nie jest ona taka zła. Składają się na nią: trzy 5, cztery 4 i trzy 3. Obiecałam sobie, że w drugim semestrze poprawię moje trójki na czwórki i postaram się poprawić czwórki na piątki, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. W zeszłym tygodniu pisałam próbny egzamin zawodowy, w poniedziałek dostałam wyniki i okazało się, że uzyskałam wynik 92%. Okazało się, że mój wynik był trzeci w klasie (w klasie 32 osoby). Tylko dwie osoby miały wyższy wynik ode mnie, było to 98% i 96%. Bardzo się cieszę, że mimo Taylora i wielu przeciwności udało mi się to przezwyciężyć i uzyskać taki dobry wynik i dobrą średnią. Jestem z siebie mega dumna. Wreszcie wracam do normalnego życia. Wczoraj miałam 18-te urodziny i były u mnie koleżanki z klasy. To były chyba najlepsze urodziny odkąd pamiętam. Było bardzo fajnie. Już teraz bardzo się cieszę na czwartkową wigilię klasową, na którą zostałam zaproszona oraz na powrót do szkoły zaraz po Nowym Roku - 2-go stycznia.

czwartek, 15 grudnia 2016

Zamknięcie i otwarcie rozdziału

Hmmm … od poprzedniego postu u mnie niewiele się zmieniło. Jedyne co bardzo się zmieniło to to, że zyskałam większą pewność siebie. Z moją nogą jest dużo lepiej. Stabilizator już na stałe został schowany do szafki. Pełni on teraz jedynie rolę pamiątki. Kule leżą już od tygodnia w pełni nieużywane w kącie mojego pokoju przy biurku. Przypominają mi one lepsze i gorsze chwile z ostatniego pół roku. Jeszcze nie odważyłam się ich wynieść na poddasze. Czasem jeszcze używałam ich wybierając się poza dom. Teraz jednak moja noga pokazała mi, że jest już na tyle silna, że ich wcale nie potrzebuje. W zeszłym tygodniu wybrałam się wyrobić dowód. Zabrałam ze sobą jeszcze jedną kulę. Nie przydała mi się ona wcale, bardziej mi przeszkadzała, więc, gdy tylko wróciłam do domu zdecydowałam, że już więcej nie będą mi potrzebne. Chodzę coraz stabilniej, chociaż jeszcze trochę przeszkadza mi nie do końca zginające się kolano. Jest ono teraz bardziej oporne niż wcześniej. W październiku w aparacie kolano zginało się 30 °, po zdjęciu aparatu - 4 listopada 45°, po 3 tygodniach - 28 listopada 90°, a teraz 100°. Po trzech tygodniach udało mi się wcześniej rozćwiczyć 45°, a teraz po kolejnych trzech tygodniach tylko 10°. Mimo to nie wolno się poddawać i trzeba walczyć z tym kolanem. W tej walce musi mi towarzyszyć cierpliwość i wytrwałość. Jutro w moim życiu zajdą pewne zmiany. Jutro zamknę jeden rozdział - dzieciństwo, a otworzę drugi rozdział - wkroczę w dorosłość.

wtorek, 6 grudnia 2016

6 grudnia - Mikołajki

Hej, jak tam Mikołajki Wam minęły? Byliście w tym roku grzeczni? Znaleźliście jakieś prezenty pod poduszką? Ja Mikołajki spędziłam w domu z rodziną. W tym roku Mikołaj chyba uznał, że byłam grzeczna, bo moje prezenty nie zmieściły się pod poduszką, dlatego część była pod poduszką, a druga część koło łóżka. Mój Mikołaj dał mi dość praktyczne prezenty. Zobaczcie poniższe zdjęcia.              
    
Wszystkie prezenty.                                          
                                                                        
Coś słodkiego - bardzo kocham mojego Mikołaja :D

Mikołaj zadbał również o nowy plecak - bardzo praktyczny prezent, przyda się już od stycznia,         kiedy wrócę do szkoły.

                                                                               
Następne 3 bardzo praktyczne prezenty to nowe jeansy, czapka oraz chustka. Mikołaj bardzo trafił w rozmiary i zadbał o to, żeby mi było ciepło tej zimy.                                                                  

                              



                                                                                       

niedziela, 4 grudnia 2016

Pierwszy zimowy spacer

Hej, znowu nie wiem od czego mam zacząć, bo w tym tygodniu od poniedziałku wydarzyło się wiele, a zwłaszcza dzisiaj :) Cóż, zacznę, więc od początku. Wczoraj minął dokładnie miesiąc od zdjęcia aparatu :) Czas bardzo szybko mi zleciał. Wczoraj również wydarzyło się coś bardzo śmiesznego :) Chyba nie uwierzycie, jak Wam o tym napiszę … Poszłam do łazienki z kulą, a wyszłam bez. Zapomniałam o niej, zupełnie tego nie poczułam, że mi jej brakuje, było fantastycznie. Przypomniałam sobie o niej dopiero jak zawędrowałam do pokoju i chciałam ją odłożyć, i wtedy właśnie skapnęłam się, że zgubiłam kulę. Wróciłam po nią i wtedy na poważnie zaczęłam się zastanawiać czy jest mi ona jeszcze potrzebna, ponieważ z jednej strony doktor Pietrzak mówił mi, że chciałby, żebym chodziła z jedną kulą do momentu osiągnięcia zgięcia 120 °, ale z drugiej strony powiedział, że poczuję, kiedy noga będzie gotowa na całkowite obciążenie. Zaczęłam coraz poważniej się nad tym zastanawiać, bo kolano nadal zgina się pod kątem 90°, ale noga dała mi właśnie znak, że jest już gotowa na rzucenie kuli w kąt. Postanowiłam, że będę stopniowo chodzić coraz więcej bez kuli, aż w końcu ją rzucę. Mój plan jednak nie wypalił, ponieważ dzisiaj od samego rana zostawiałam kulę w różnych miejscach. Bardzo mnie to denerwowało, więc powiedziałam koniec tego dobrego i zaczęłam chodzić bez kuli i bez stabilizatora. U mnie zrobiło się zimowo, ale mimo to postanowiłam się udać na pierwszy zimowy spacer. Dla bezpieczeństwa zabrałam ze sobą jedną kulę. Bardzo uważałam na nogę. Muszę napisać, że było fantastycznie. Po takim spacerze czuję się jak nowo narodzona, bo już powoli zaczynałam się dusić w domu. Zaliczyłam dzisiaj nawet schody bez kul, było dużo łatwiej niż chodzenie po nich z aparatem. Kolejny dzień, który zaliczam do naprawdę cudownych. Wydaje mi się, że zrobiłam sobie taki prezent na Mikołajki - 6 grudzień :)

środa, 30 listopada 2016

Jeżeli chcielibyście wiedzieć coś więcej na temat aparatu TSF Taylor (rama Taylora) to albo komentujcie ten post, albo piszcie do mnie na maila: angelikawydra1@wp.pl.
Obiecuję, że odpowiem na wszystkie pytania w kolejnych postach :)
Pozdrawiam i życzę wszystkim, którzy są lub będą leczeni aparatem Taylora lub aparatem Ilizarowa powodzenia, pogody ducha, zawziętości oraz cierpliwości.

Podziękowania

Hej, to znowu ja. Mimo, że do szpitala 16-tego czerwca 2016 roku pojechałam z przekonaniem, że tego samego dnia wrócę do domu, bo moja kość nie nadaje się do założenia aparatu Taylora, do wydłużenia i wyprostowania, byłam wtedy dziwnie spokojna. W szpitalu okazało się jednak coś zupełnie przeciwnego. Podpisanie przeze mnie zgody na operacje, założenie aparatu i na dość długie leczenie aparatem Taylora to był impuls. Pomyślałam sobie, że jedna operacja więcej czy mniej to dla mnie już bez różnicy. Wyobraziłam sobie, że dzięki tej operacji będę za jakiś czas wreszcie mieć dwie równe i proste nogi. Miałam wtedy za sobą już 5 operacji, w tym operację biodra. To wyobrażenie towarzyszyło mi przez cały okres wydłużania i prostowania, a również potem, aż do trzeciego listopada, momentu, w którym rozstałam się ze Złomkiem. Momentu tego impulsu teraz nie żałuję mimo wszystko. W tym poście chciałam bardzo podziękować mojemu Złomkowi, doktorowi Pietrzakowi oraz doktorowi Przybyszowi i całej ekipie, która w jakiś sposób pomagała przy zakładaniu i zdejmowaniu aparatu Taylora na moją nogę oraz wszystkim pielęgniarkom i innym lekarzom z Oddziału I a w Szpitalu Klinicznym im. profesora Adama Grucy w Otwocku. Doktorowi Przybyszowi dziękuję również za poprzednie udane operacje i wcześniejsze udane leczenie. Dziękuję za cierpliwość do mnie, chociaż uważam, że byłam i dalej jestem bardzo zdyscyplinowaną pacjentką. Dziękuję również za prawie bez bólowo przeprowadzone wydłużanie. Dzięki temu leczeniu czuję się dużo lepiej, a po Złomku zostało mi 90 stopni zgięcia kolana do rozćwiczenia, 7 małych blizn po drutach oraz jedna trochę większa po nacięciu kości, na razie jeszcze jedna kula, masa wspomnień. Powiedziałabym, że to, co wypłakałam, pozaciskałam zęby w czasie wydłużania oraz bardzo dobre efekty to moje.

poniedziałek, 28 listopada 2016

Czas radości i smutków

Dzisiaj miałam pierwszą wizytę kontrolną po zdjęciu aparatu TSF Taylor (ponad 3 tygodnie po rozstaniu ze Złomkiem - 3 listopad). Od zdjęcia aparatu bardzo dużo się uczyłam, a do tego codziennie po 2-3 godziny spędzałam na ćwiczeniach opornego kolana. Jeśli chcecie wiedzieć od 7-ego listopada zaczęłam nauczanie indywidualne i dość nie wyrównany wyścig z czasem ( od września nie byłam w szkole ani razu ). Nadrabiałam zaległości i po prostu jakoś tak minął mi ten czas. Jak na każdej innej kontroli zrobiono mi 2 zdjęcia RTG. Okazało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Regenerat jest już na tyle mocny, że dostałam pozwolenie na chodzenie po domu bez stabilizatora i na dodatek z tylko jedną kulą. Gdy kolano będzie się zginać około 120° drugą kulę też mogę wyrzucić. Stabilizatora jeszcze nie wyrzucę, ponieważ lekarz powiedział, że chciałby, abym w momentach wyjścia poza dom jeszcze go zakładała. Chociażby ze względu na pogodę jaką mamy teraz za oknem. Lekarz twierdzi, że kolano na razie nie jest w pełni sprawne i gdybym się poślizgnęła to stabilizator ochroni kolano. Powinno ono być w pełni sprawne po jeszcze około 2 miesiącach. Ale mam też dobrą wiadomość, bo kolano po 3 i pół tygodniach ciężkiej pracy zgina się pod kątem 90°. Mój lekarz prowadzący twierdzi, że jak na taki czas to mam bardzo dobre zgięcie, był nawet trochę zdziwiony. Dostałam również oficjalne pozwolenie na powrót do szkoły po Nowym Roku. Kolejna kontrola dopiero 30-tego stycznia. Z jednej strony to już po 4,5 miesiącach obecności Złomka na mojej nodze bardzo chciałam się go pozbyć, ale teraz, gdy już do tego doszło to muszę przyznać, że trochę za nim tęsknię. W czasie pobytu Złomka na mojej kości udowej były złe, dobre i bardzo dobre momenty. Złych momentów nie było zbyt wiele. Mimo to, gdybym znowu stała przed decyzją czy dać sobie założyć na nogę aparat TSF Taylor czy nie, bez wahania znowu podpisałabym zgodę na zabieg. Jest to mega cudowne uczucie móc znowu stać na dwóch równych i prostych nogach.

wtorek, 15 listopada 2016

Co słychać? Jak mija czas po zdjęciu aparatu?

Więc najlepiej zacznę od początku, od 3-go listopada, czyli od momentu, gdy pozbyłam się mojego Złomka czuję się doskonale. Noga jest dużo lżejsza, bo mój aparat ważył jak już wspominałam tutaj kilka razy 2-3 kg, więc był on trochę ciężki. Czas bez aparatu płynie bardzo szybko, ponieważ dwa lub trzy razy dziennie ćwiczę zgięcie kolana a do tego jeszcze dużo się uczę, ponieważ jestem w trzeciej klasie technikum i mimo wszystko w styczniu muszę zdać egzamin zawodowy, do którego zostało mi niewiele czasu. Już po tygodniu strupy z nogi mi odpadły i w sobotę (10 dni po zdjęciu aparatu) zaliczyłam swoją pierwszą, cudowną, długą kąpiel. Za pierwszym razem wybrałam do kąpieli szare mydło, aby sprawdzić jak noga zareaguje na nie i czy, aby na pewno wszystko zagoiło się tak jak należy, ale nic się nie wydarzyło, dlatego myślę, że wszystko jest w porządku. Jeśli chodzi o kolano to na sucho jest oporne, ale kiedy go wymoczę w ciepłej wodzie (nie może być gorąca) to ćwiczy mi się o wiele lepiej.
Już tydzień temu miałam napisać post o tym, jak ćwiczę moje uparte kolano, dlatego opiszę to w dzisiejszym poście. 
Pierwsze ćwiczenie polega na tym, że kładziemy się na brzuchu i zginamy nogę tyle ile tylko możemy najwięcej.
Drugie ćwiczenie polega na tym, że kładziemy się na brzuchu i zginamy nogę tyle ile się tylko da pomagając sobie drugą nogą.
Trzecie ćwiczenie polega na tym, że siadamy na brzegu łóżka lub krzesła i zginamy nogę tyle ile tylko możemy najwięcej. W ten sposób można ćwiczyć jedynie do osiągnięcia efektu 90 stopni.
Najlepsze ćwiczenia na zginanie kolana jest też chodzenie bez kul, ponieważ kolano wtedy ćwiczy samo.
Ja niestety muszę jeszcze z tym poczekać, ponieważ do 28-go listopada muszę nosić stabilizator, w którym noga jest całkiem prosta oraz chodzić o kulach dla bezpieczeństwa mojej nowej kości. Ale zostało już w sumie tylko 13 dni, więc już niedługo mam wizytę kontrolną, na której mam nadzieję, że dostanę pozwolenie na chodzenie bez kul i bez stabilizatora. Do szkoły na razie niestety nie chodzę, ponieważ muszę oszczędzać nogę. A chodzenie do szkoły i oszczędzanie nogi wzajemnie się wykluczają. W szkole mam nadzieję być zaraz po Nowym Roku. Już nie mogę się doczekać powrotu do szkoły i spotkania z koleżankami. Nigdy nie sądziłam, że tak bardzo można tęsknić za szkołą.
Na razie to tyle o tym, co u mnie słychać, ale jeżeli chcecie coś jeszcze wiedzieć to piszcie w komentarzach, a na pewno odpowiem. Kolejny post opublikuję pewnie dopiero po wizycie kontrolnej, ponieważ na razie nie mam pomysłów na nowe posty oraz ostatnio trochę brak mi czasu na pisanie bloga, co pewnie zauważyliście po tym, jak długie odstępy czasowe są między jednym a drugim postem. Miłego dnia Wam życzę :D

wtorek, 8 listopada 2016

Zgięcie kolana i samopoczucie

Czuję się fantastycznie. Kolano po dzisiejszych ćwiczeniach zgina się pod kątem 75 °. Czyli przez 5 dni rozćwiczone 45 °, bo po zakończonym wydłużaniu w sierpniu 30° zginałam. Niestety noga mi trochę puchnie, ale rany po drutach już nie krwawią, dzięki czemu mogłam dzisiaj rzucić bandaże i gaziki w kąt. Został mi sam stabilizator. Na nodze mam teraz 7 strupów. Najgorsze jest teraz to, że okropnie swędzi mnie skóra, tam gdzie był aparat i strasznie sypie mi się skóra z nogi.

sobota, 5 listopada 2016

Ćwiczenia i zmiana opatrunków

Dzisiaj po ćwiczeniach musiałam zmienić sobie opatrunki, bo niestety noga jeszcze trochę krwawi, ale są to niewielkie przekrwawienia opatrunków. Lekarz powiedział, że może się tak jeszcze dziać przez 2-3 dni i żeby zmieniać opatrunki do czasu, kiedy przestanie krwawić. Najważniejsze jest jednak to, że rany są niewielkie, noga nie boli i nareszcie śpię doskonale, tak jak przed założeniem aparatu. Jakość mojego snu jest teraz doskonała. Mogę spać nawet 6 godzin, a czuję się jakbym spała 9 godzin. We wtorek opiszę Wam ćwiczenia na zginanie kolana. Moje kolano coraz bardziej się zgina. Macie tu zdjęcia.







piątek, 4 listopada 2016

Powrót do domu

Hej, właśnie wróciłam do domu i ćwiczę zgięcie kolana, ale zaraz wszystko opowiem Wam po kolei, bo jestem dzisiaj tak zachwycona wszystkim, że nie mogę już wytrzymać, kiedy Wam o tym wszystkim opowiem. Więc tak wczoraj wstałam z łóżka już ok. 12-tej,a operację miałam o 9-tej. Wczoraj dowiedziałam się, że mogę stawać na nodze, na której miałam aparat z asekuracją kulami, ale mam jej nie obciążać, więc wszystko wykonywałam według poleceń. Lekarz powiedział, żeby łuska gipsowa została na noc, a następnego dnia, czyli dzisiaj zostanie wymieniona na łuskę Adama - stabilizator. Noc przebiegła bez bólu, znowu spałam w odcinkach, pewnie spytacie dlaczego? Więc już spieszę z odpowiedzią, dlatego, że trochę ciężko w łusce gipsowej było zmienić pozycję (łuska była mokra, schnie do 48 h). Ale poza tym spało mi się cudownie i wreszcie się wyspałam. Ok. 7:30 pojechałam na RTG, potem około 8:00 był obchód i doktor Pietrzak powiedział, że wychodzę do domu, tylko najpierw dostanę 0,5 l płynów dożylnie, a potem zmiana opatrunków i zamiana łuski gipsowej na łuskę Adama. Ledwo zdążyłam zjeść śniadanie, przyszła pielęgniarka z kroplówką. Zlatywała ona, aż 1,5 h, ale w tym czasie wcale nie było mi dane się nudzić, więc tak najpierw przyszły pielęgniarki, aby zmienić opatrunki, a potem przyszła rehabilitantka, aby założyć łuskę. Ale na tym nie koniec, bo powiedziała, że jak skończy się kroplówka to pochodzimy w tej łusce i pokaże mi ćwiczenia na zginanie kolana. Kiedy chodziłam znowu spotkałam dr Pietrzaka, który powiedział, że nieźle sobie radzę. Zdążyłam wrócić ze spaceru przyszła rehabilitantka, która pokazała ćwiczenia na kolano. Jednak jest to już temat na osobny post. Kontrolę mam za trzy tygodnie u dr Pietrzaka - 28 listopad i do tego czasu mam chodzić i spać w łusce Adama, mogę ją zdejmować jedynie do ćwiczeń lub do kąpieli. Dzisiaj widziałam swoje ranki po drutach, ranki, bo są one bardzo małe. Ale zdjęcia dokładne wstawię jutro, bo teraz mam tam opatrunki i nie chce mi się ich zdejmować, a jutro będę miała okazję do zrobienia zdjęcia, bo muszę je zmienić, bo trochę sączy się z ranek krew. Do wizyty kontrolnej mam nie szarżować nogi i mogę ją częściowo obciążać, ale o kulach i w stabilizatorze (bo kość jest jeszcze delikatna i 7 dziur w kości zobowiązuje). Problem ze stabilizatorem jest taki, że noga w nim jest całkowicie prosta, wcale się nie zgina. Wstawię dzisiaj zdjęcie w opatrunkach i w łusce oraz zdjęcie w łusce gipsowej, którą miałam jeszcze dzisiaj rano. A jutro obiecuję, że wstawię zdjęcia z ranami po drutach oraz napiszę oddzielny post o ćwiczeniach. Bardzo się cieszę, że wreszcie pozbyłam się aparatu, bo ważył on niecałe 3 kg, więc był on trochę ciężki, chociaż zauważyłam to dopiero teraz, bo już w sumie przez 4,5 miesiąca przyzwyczaiłam się do tego ciężaru, a stabilizator, który noszę teraz jest całkiem lekki i na pewno nie waży aż tyle. A aparat przez ostatnie 6 tygodni jego noszenia był już nie do zniesienia. Jeżeli chcecie to mogę wstawić również jutro zdjęcie mojego zgięcia kolana po zdjęciu aparatu. Dzisiaj usłyszałam również, że nie próżnowałam w aparacie, bo zgięcie jest przyzwoite, czyli takie jak powinno być teraz. Jest to ok. 45°, a w aparacie 30°. Do wizyty kontrolnej mam nie szarżować nogi, bo kość jest jeszcze bardzo delikatna, a siedem dziur w nodze zobowiązuje i byle jakie przewrócenie się lub mocniejszy nacisk może spowodować jej pęknięcie i wszystko, co do tej pory zostało osiągnięte zostało by stracone, a tego bardzo nie chcę. A nawet przy ćwiczeniach rehabilitantka powiedziała, żeby robić to po mału i ostrożnie oraz, żeby nie ciągnąć na siłę i, że nigdzie się nie spieszymy, więc lepiej trochę dłużej poćwiczyć niż stracić to, co już osiągnięte.
                                                                                                                                                                                    Noga dziś rano                                                                                                                                      

                  Noga teraz

Noga zapakowana na noc w łuskę Adama


Łuska Adama 




czwartek, 3 listopada 2016

Zdjęcie aparatu

Hej, właśnie wróciłam z operacji i nie mam już aparatu, mam na razie założoną łuskę gipsową, ale najprawdopodobniej zostanie ona dzisiaj wymieniona na łuskę Adama. Czuję się świetnie. Na razie leżę w łóżku i nie wstaję. Czekam na lekarza, który powie mi co i jak z chodzeniem i w ogóle. Sama jeszcze nie widziałam swojej nogi, ale jak tylko uda mi się ją zobaczyć i zrobić zdjęcia to na pewno je tu wstawię, ale to chyba dopiero jutro.

środa, 2 listopada 2016

Informacje - szpital

Hej, z moją nogą wszystko jest w porządku i planowo jutro mam mieć zdjęty aparat. Nie mogę się już doczekać :)

wtorek, 1 listopada 2016

1 listopad - smutno i nudno

LISTOPAD 
Przyszedł sobie do ogrodu
stary, siwy pan Listopad.
Grube palto wziął od chłodu
i kalosze ma na stopach.

Deszcz zacina, wiatr dokucza.
Pustka, smutek dziś w ogrodzie.
Pan Listopad cicho mruczy:
nic nie szkodzi, nic nie szkodzi.

Po listowiu kroczy sypkim
na ławeczce sobie siada.
Chłód i zimno. Mam dziś chrypkę.
Trudna rada, trudna rada.

Hej, taka prawda, dzisiaj właśnie pierwszy listopad. Siedzę w domu i z jednej strony się cieszę a z drugiej jest mi smutno, że już listopad. Jest mi smutno, ponieważ moja noga jest w aparacie już 4,5 miesiąca i przegapiłyśmy czerwiec, lipiec, sierpień, wrzesień i październik - najcieplejsze miesiące, chociaż w październiku prawie nie żałowałam, że nie muszę wychodzić z domu, ponieważ ciągle padało. Dzisiaj mamy pierwszy listopad, czyli Dzień Wszystkich Świętych i nie byłam wcale w tym roku na cmentarzu ani dzisiaj, ani w niedziele, ani w ogóle, ponieważ okropnie wiało i cały czas pada, a ja boję się, żebym się nie rozchorowała, bo już jedno przeziębienie z aparatem przeszłam i wcale nie było mi wesoło, było gorzej niż bez aparatu, więc do drugiego mi nie spieszno, a poza tym jutro znowu wybieram się do szpitala w Otwocku. Ale to już jest to z czego się cieszę, bo może w końcu po tak długim czasie pozbędę się mojego Złomka i opieka nad nim zostanie przekazana komuś innemu, bo daje mi już on trochę do wiwatu. Poza tym zrobiło się trochę zimno i druty marzną i kość marznie. A u Was też tak zimno i czy wieje oraz pada? Na szczęście mam takich kochanych rodziców, którzy dbają, aby w domu zawsze było ciepło. Psychicznie jestem już gotowa na odjęcie mi dwóch-trzech kilogramów metalu (gotowa od 6 tygodni), ale fizycznie jeszcze nie, bo muszę się spakować i w ogóle. Jeszcze dużo pracy przede mną, a jutro trzeba tak wcześnie wstać, chociaż to nie będzie problemem, bo ostatnio śpię coraz krócej i nawet jak uda mi się przespać 7-8 godzin to i tak szybko jestem zmęczona i śpiąca i nic mi się nie chce. Mam do Was wielką prośbę, mam nadzieję, że nie będzie to dla Was problemem, jeżeli poproszę Was, abyście jutro trzymali za mnie kciuki, żeby wszystko było w jak najlepszym porządku z moją nową kością i termin zdjęcia był wyznaczony na czwartek lub piątek w tym tygodniu :) Napiszę kolejny post jutro z informacjami, co z moją nogą i kiedy pozbędę się Złomka :D Pozdrawiam jeszcze z domu :D

czwartek, 27 października 2016

Podsumowanie wydłużania

Dzisiaj postanowiłam podsumować czas wydłużania aparatem TSF Taylor. Wiem, że do szpitala na zdjęcie aparatu wybieram się dopiero za 5 dni, ale mimo to chciałam zrobić podsumowanie wydłużania. Jestem bardzo zadowolona z prawie bezbolesnego wydłużania i prostowania. Jestem zadowolona, że mogłam w tym samym czasie wydłużyć i wyprostować nogę. Ogółem jestem bardzo zadowolona z końcowego efektu. Blizna poprzez którą była łamana chirurgicznie kość jest już bardzo blada, prawie nie widoczna. Jest ona bardzo mała, więc jest to również duży plus. Zauważyłam również ostatnio, że od momentu, gdy nogi są równe i chodzę całkowicie bez kul  noga się tak nie męczy jak przed operacją i wydłużaniem.
A tutaj macie  dla porównania zdjęcia przed wydłużaniem, po wydłużaniu i w trakcie wydłużania (około połowy wydłużania).                                                                                                                                                                                                                                                                                                     



poniedziałek, 24 października 2016

Samopoczucie

Dzisiaj minęło właśnie 5 tygodni od poprzedniego mojego pobytu w szpitalu i właśnie się doliczyłam, że za 8 dni mam znowu zgłosić się do szpitala. Pierwsze 3 tygodnie od momentu powrotu ze szpitala było tragiczne, noga tak bolała, że ledwo chodziłam, a tak właściwie to powłóczyłam nogą z aparatem. Od 2 tygodni noga ani trochę nie boli i okropnie mnie nosi, jestem po prostu wszędzie, ostatnio mam za dużo energii. Ze mną jest tak, że albo nie mam wcale energii, siły na nic, nic mi się nie chce, najchętniej bym spała całe dnie albo w odwrotną stronę, czyli robię wszystko, jestem wszędzie i mam całą masę energii. Dzisiaj czuję się po prostu fantastycznie. Od dwóch tygodni prawie nie pamiętam, że mam na nodze dwa dodatkowe kilogramy. O Złomku przypominam sobie na półgodziny trzy razy dziennie (ćwiczenia na zginanie i wyprost kolana) i na 5-10 minut co trzeci dzień (zmiana opatrunków).Ostatnio postanowiłam się cały czas uśmiechać i nie martwić się aparatem. Mam takie dziwne przeczucie, że tym razem już w niedalekiej przyszłości rozstanę się na zawsze z moim przyjacielem na dobre i na złe Złomkiem. Pewnie kolejny post wstawię dopiero we wtorek wieczorem, czyli w dzień poprzedzający mój wyjazd do szpitala.
Postanowiłam dodać tutaj również kilka linków do moich ulubionych piosenek, mam wrażenie, że one po części opisują mnie i kiedy nie mam już siły to przypominam je sobie i dodają mi one siły. Może Wam tez się spodobają.

https://www.youtube.com/watch?v=M5UqFj-uk78
https://www.youtube.com/watch?v=PxN92I7v0Fk
https://www.youtube.com/watch?v=OVn1ucW1H2E
https://www.youtube.com/watch?v=1RdIhg1DvEg
https://www.youtube.com/watch?v=kGHFWNZkL4s
https://www.youtube.com/watch?annotation_id=annotation_1764209933&feature=iv&src_vid=xkFthT8fqoI&v=t2Ukr_ZTAuk
https://www.youtube.com/watch?v=KMLfRytic5U
https://www.youtube.com/watch?v=xkFthT8fqoI
https://www.youtube.com/watch?v=ewBs5-hgErI
https://www.youtube.com/watch?v=Segd6LI91dI
https://www.youtube.com/watch?v=beO61twgvp4
https://www.youtube.com/watch?v=XDZKUfJsjZo

czwartek, 20 października 2016

Rozmyślania

Tak mnie jakoś z rana naszło dzisiaj na rozmyślania i tak właśnie się doliczyłam, że dzisiaj minęło 18-cie tygodni od momentu, gdy pozwoliłam założyć sobie na nogę aparat TSF Taylor, a od prawie 14-tu tygodni moje nogi są już równe. Jeszcze minimum 12 dni będę go dźwigać na nodze. Z jednej strony cieszę się, że zgodziłam się na operację, założenie aparatu i wydłużanie, bo dzięki temu moja noga wygląda dużo lepiej niż przed operacją, ale z drugiej strony jak pomyślę, że trwa to już ponad 4 miesiące to nie jest już mi tak wesoło. A zapewne będzie to jeszcze trochę trwało, bo zakładając, że aparat zostanie mi zdjęty 3-go listopada to potem kość i skóra, gdzie były druty muszą się zabliźnić, a o rozćwiczeniu kolana już nawet nie wspominając. Kolano bardzo się zastaje w tym aparacie, więc noga nie powinna w nim być dłużej niż jest do tego zmuszona. Nie wiem o czym mogłabym Wam jeszcze napisać, bo pod moimi postami jak na razie nie pojawił się ani jeden komentarz. Proszę Was bardzo komentujcie moje posty, pytajcie o to co jeszcze chcielibyście wiedzieć zanim zgodzicie się na założenie sobie Złomka.

wtorek, 18 października 2016

W oczekiwaniu na przyjęcie do szpitala

Jeszcze 13 dni i może wreszcie się pozbędę aparatu TSF Taylor. Noga znowu nie boli. Chodzę już całkiem nie źle bez kul, nawet po schodach. Ale mimo wszystko jestem już mega zmęczona tym wszystkim. Chciałabym w końcu założyć jakieś w miarę normalne ubrania, bardziej eleganckie, a nie ciągle chodzić w dresie. Tak jest najwygodniej. Bardzo brakuje mi jeansów. Uwielbiam je. Ale najbardziej brakuje mi aktywności fizycznej: długich spacerów, roweru, basenu itd. Przed operacją byłam bardzo aktywna, a teraz to jest kompletna lipa, w ciągu ostatnich 4 miesięcy zdarzyło mi się nawet przytyć 2 kg, oprócz wagi aparatu. Na szczęście mam taką figurę, że nie widać tego po mnie. Brakuje mi wszystkiego, nawet jakichś na pozór błahych rzeczy. Ale dzięki blogowi jest mi trochę lepiej, mogę napisać tu o wszystkim. Ale ostatnio jestem już znudzona aparatem, bo prawie każdy dzień wygląda tak samo. Nie wiem o czym mogłabym Wam jeszcze napisać. Chciałabym przekazać Wam jak najwięcej informacji o tym jak wygląda moje życie z aparatem, ale nie wiem co jeszcze chcielibyście wiedzieć. Chciałabym, żebyście komentowali moje posty, potrzebuję tego.

poniedziałek, 10 października 2016

Trzy najgorsze tygodnie mojego życia

Odkąd wróciłam ze szpitala minęło dopiero/już 3 tygodnie. Były to najgorsze 3 tygodnie mojego życia. Noga codziennie okropnie bolała, myślałam już, że oszaleję. Po tygodniu zaczęłam już nawet utykać na nogę z aparatem - taki to był okropny ból. Nie wiem czy to co ja robiłam można w ogóle jeszcze nazwać chodzeniem. Chyba raczej nie, ja tej nogi nie starałam się już nawet zmusić do podnoszenia, ja nią po prostu szorowałam po podłożu. Dopiero dzisiaj zrobiło mi się trochę lepiej, trochę się pozbierałam i postanowiłam udowodnić wszystkim, a zwłaszcza sobie, że dam radę, przetrwam te 6 tygodni i wyjdę z tego o wiele silniejsza niż byłam wcześniej. Najgorzej wygląda moja skóra. Jest sucha, najgorzej w okolicy aparatu. Masakrycznie się sypie, ale nie wiem już co z tym zrobić. Natłuszczam ją, zmieniam opatrunki i w ogóle wszystko jak należy. Jeżeli macie jakieś pytania to pytajcie śmiało. Jeżeli moglibyście podrzucić mi jakiś temat na następny post to śmiało. Będę bardzo wdzięczna, bo sama już nie wiem o czym mam pisać :)

poniedziałek, 19 września 2016

Załamana

Jestem załamana, właśnie wracam do domu, operacja się nie odbyła, ale zaraz Wy przecież nic nie zrozumiecie z mojej dość chaotycznej wypowiedzi. Więc po kolei. Dzisiaj do godziny 8:40 wszyscy włącznie ze mną myśleli, że pozbędę się aparatu, ale się przeliczyliśmy. O 8:40 na moją salę wkroczył obchód, a na jego czele profesor Czubak, wiedziałam już, że to nie wróży nic dobrego. Ale, gdy oznajmił mi, że operacji nie będzie, wychodzę dzisiaj do domu i , że mam w tym chodzić jeszcze 6 tygodni to, aż mnie zamurowało. Stwierdził, że regenerat nie jest jeszcze na tyle mocny, żeby można było zdjąć aparat. Powiedział, że jeżeli zdjęliby mi teraz aparat to musieliby założyć gips, a po co mi gips, skoro korzystniej będzie dla mnie pochodzić przez ten czas w aparacie. Odrzucił również stabilizator, przekreślił wszystkie poprzednie ustalenia. Mam tu wrócić dopiero 2-go listopada. Jestem załamana, wściekła i bez kija do mnie nie podchodź, od rana mam ochotę kogoś udusić. Sama nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić. Czuję się mega źle, bo przez cały dzień nic nie jadłam, boli mnie głowa i w ogóle ten dzień miał być najlepszym w moim życiu, a okazał się jakimś koszmarem. Teraz to mam po prostu ochotę zasnąć i obudzić się za sześć tygodni. Masakra jakaś po prostu.

niedziela, 18 września 2016

Ostatni dzień z aparatem

To już jutro. Odliczam już godziny do momentu, w którym pojadę na blok operacyjny i pozbędę się aparatu TSF Taylor. Niestety nie będzie to tak szybko, bo znowu jestem dopiero trzecia w kolejności. Już godzina 20- ta. Właśnie leżę w łóżku i zaraz idę spać, bo jutro znowu trzeba wcześnie wstać i wziąć rano, jeszcze przed obchodem prysznic. Wszystkie przygotowania już się odbyły. Kolacja zjedzona o godzinie 18-tej, teraz jeszcze do pół nocy mogę pić wodę. Wieczorna kąpiel też już się odbyła.

piątek, 16 września 2016

Stabilizator

Dzisiaj na obchodzie okazało się, że po zdjęciu aparatu będę musiała przez jakiś czas dla bezpieczeństwa nosić stabilizator typu Łuska Adama. Podobno będzie bezpieczniej w stabilizatorze dla mojej kości, w której po wyjęciu drutów zostanie siedem dziur. Stabilizator jest o tyle wygodny, że według lekarzy będę mogła go zdejmować do kąpieli oraz w sytuacji, kiedy nogę będę miała pod kontrolą w zasięgu wzroku. Będzie musiał on znajdować się na mojej nodze, kiedy będę chodzić i na pewno kiedy będę spać. Do momentu, gdy zarosną się dziury po drutach w kości będę musiała chodzić o kulach i oszczędzać nogę. Podobno dziury po drutach zarastają się około 2-3 tygodni. Więc w stosunku do trzech miesięcy, które spędziłam w aparacie jest to niezbyt długi okres. Poza tym stabilizator jest o wiele wygodniejszy, bo można na niego ubrać spodnie dresowe, a za chwilę będzie jesień i pogoda może być kapryśna.

czwartek, 15 września 2016

W szpitalu

Jestem w szpitalu. Dzień był pełen atrakcji. Najpierw przyjęcie się do szpitala, potem pobranie krwi, zdjęcie RTG. Potem podpisanie dokumentów odnośnie operacji. Na operację muszę czekać do poniedziałku. Niestety dowiedziałam się, że aparat zdejmie mi ktoś inny, ponieważ doktor Pietrzak jest na urlopie. Najważniejsze jednak, że wszystko z moją nogą jest dobrze. Lekarze nawet zastanawiają się nad tym czy potrzebny po operacji będzie stabilizator. Dowiem się tego dopiero jutro na obchodzie. Jestem mega zmęczona po dzisiejszym dniu.

środa, 14 września 2016

Dzień przed wyjazdem do szpitala

Jestem już spakowana i gotowa na jutrzejszy wyjazd do Szpitala Klinicznego im. profesora A. Grucy w Otwocku. Jutro wreszcie będę wiedzieć kiedy pozbędę się mojego złomka. Już nie mogę się tego doczekać, bo od początku września stał się on już trochę dokuczliwy. Od dwóch tygodni chodzę już całkowicie bez kul. Wygląda to trochę komicznie, bo kiedy chodzę bez kul to poruszam się jak kaczka. Dzieje się tak, ponieważ kolano w aparacie nie zgina się przy chodzeniu tak jak bez aparatu.

wtorek, 30 sierpnia 2016

Termin przyjęcia do szpitala

Mam już termin przyjęcia do szpitala-niestety dopiero na 15-go września. Jest to dopiero za prawie 3 tygodnie. Będzie to 8 dni po planowych 52-ch dniach. Jestem już tak blisko a jednak tak daleko jeszcze.

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Wizyta kontrolna

Dzisiaj wróciłam z wizyty kontrolnej ,,rozdarta na pół", bo z jednej strony dowiedziałam się, że wszystko zrasta się prawidłowo, ale kość potrzebuje jeszcze ok. 2 tyg., żeby aparat nadawał się do zdjęcia. Nie wiem jeszcze dokładnie kiedy będę miała zdjęty aparat, bo nie ma pani sekretarki w szpitalu, jest na urlopie i mam zadzwonić w przyszłym tygodniu i będę miała termin przyjęcia do szpitala. Już nie mogę się doczekać, kiedy będę znać termin. Lekarz powiedział, że mogę już zaczynać chodzić bez kul.

czwartek, 18 sierpnia 2016

Codzienne zmiany

Dzisiaj chodzę coraz więcej z jedna kulą. Zrobiłam nawet kilka kroków bez kul. Mimo, że nie mam pozwolenia lekarza prowadzącego postanowiłam coraz więcej chodzić bez kul, bo z kulą chodzi się dość dziwnie. Noga nic nie boli ani też nie puchnie. Blizna zbladła i wygląda teraz całkiem dobrze. Minęło już 4 tygodnie od zakończenia wydłużania. W poniedziałek mam wizytę kontrolną i mam nadzieję, że wreszcie dowiem się kiedy mi to zdejmą. Mam nadzieję, że wszystko z moją nogą jest dobrze. Dzisiaj chcę pokazać Wam moją nogę po wydłużaniu z bliska.                                                                                                                             
                                                                    

środa, 17 sierpnia 2016

Chodzenie

Dzisiaj postanowiłam zacząć chodzić z jedną kulą, jakoś mi to wychodzi, ale jest to niezbyt wygodne. Kulę trzymamy w ręce po tej stronie, na której nodze mamy aparat. W moim przypadku jest to prawa noga. Zaczęłam tak chodzić, ale, gdy chodziłam o jednej kuli to strasznie przechylam się na prawą stronę. Stwierdziłam, że chyba muszę chodzić o kuli po lewej stronie.

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Sierpień

Połowa sierpnia już za mną. Jeszcze tydzień i mam wizytę kontrolną w Otwocku. Dzisiaj postanowiłam wybrać się na spacer poza dom. Było super. Poza tym nic ciekawego się nie dzieje. Noga wcale nie boli.                                                                                                                                                                                             

czwartek, 4 sierpnia 2016

Horror

Dzień dzisiejszy i wczorajszy to był dla mnie horror. Wczoraj po południu postanowiłam sprawdzić na wszelki wypadek skale na aparacie i tak zrobiłam. Kiedy sprawdzałam to okazało się, że wszystkie są na miejscu oprócz jednej niebieskiej z numerkiem 5. Przesunęła się ona ze 128° na 118°.Okropnie razem z rodzicami się przestraszyliśmy. Moja mama od razu zadzwoniła do mojego lekarza prowadzącego, a on powiedział, żebyśmy wróciły do tego, co było i, żebyśmy się nie martwiły, bo nic nie powinno się stać. Stwierdził też, że jeżeli chcemy to możemy przyjechać następnego dnia, czyli dzisiaj do przychodni, w której przyjmuje dr Parol i on się zna na aparatach i on sprawdzi czy wszystko jest Ok. Więc pojechaliśmy dzisiaj rano do Otwocka. Zrobiliśmy zdjęcie RTG i doktor Parol przyjął nas i je obejrzał i powiedział, że wszystko jest dobrze. Na szczęście nic się złego nie stało z moją kością, a nawet całkiem dobrze się zrasta. Na następną wizytę kontrolną mam jechać według wcześniejszego planu 22 sierpnia do dr Pietrzaka. Jak ja się cieszę, że jednak nic się nie stało i wszystko jest dobrze.

niedziela, 31 lipca 2016

Koniec lipca

Dzisiaj ostatni dzień lipca. Przez ostatnie dwa tygodnie nie pisałam, bo nie działo się nic niezwykłego od mojej ostatniej wizyty kontrolnej w Otwocku, jednak dzisiaj zrobiłam sobie nowe postanowienie i je wykonałam. Do tej pory nie musiałam chodzić po schodach, a jeśli już musiałam, bo np. chciałam wyjść na podwórko to robiłam to z pomocą mamy lub taty. Dzisiaj musiałam zejść po schodach i nie miałam w pobliżu nikogo do pomocy, więc postanowiłam, że zrobię to sama. Pierwszy raz był najtrudniejszy, bo bałam się, żeby się nie poślizgnąć i nie spaść ze schodów. Wbrew tego, co mi się wydawało było to bardzo proste. Potem bardzo mi się to spodobało i zrobiłam sobie jeszcze 2 małe wycieczki po schodach i z powrotem. Mój kolejny plan to nauczyć się chodzić bez kul, ale z tym nie jest tak łatwo, chociaż jestem prawie pewna, że już niedługo moje dodatkowe dwie nogi :) rzucę w kąt. Ostatnio moja kość zrobiła się mocniejsza, bo mogę już ustać na tyle długo przy umywalce bez kul, żeby umyć ręce, buzię lub zęby albo wyczesać włosy. Na początku przy dłuższym siedzeniu w jednej pozycji noga okropnie drętwiała, a teraz już mi tego nie robi. W poniedziałek zeszły mi już wszystkie strupy z blizny i nie muszę już nosić opatrunku na tej bliźnie. Oprócz tego nic nie uległo zmianie.

poniedziałek, 18 lipca 2016

Wizyta kontrolna

Na wizycie kontrolnej okazało się, że wszystko jest w porządku. Dr Pietrzak był zdziwiony, że noga bolała mnie tak bez powodu. Pytał czy się o coś nie uderzyłam. Ale tak nie było. Kolejna wizyta kontrolna za 5 tygodni - 22 sierpień. Doktor stwierdził, że możliwe jest, iż na następnej wizycie kontrolnej umówimy się na termin zdjęcia aparatu, tylko wszystko musi się zrastać tak dobrze, jak do tej pory. Mam dalej chodzić o kulach i ćwiczyć kolano, a także co 2 dni zmieniać opatrunki. Jedyne z czego dr Pietrzak nie był zadowolony to zgięcie kolana. Według niego jest za małe, ale ja uważam, że nie jest takie złe. Podobno kolano powinno się tak zginać, żeby dotknąć nogą aparatu. Już niewiele brakuje do tego aparatu, ale kolano jest oporne.

niedziela, 17 lipca 2016

Dwudziesty szósty dzień wydłużania

Nareszcie ostatnie wydłużanie wykonane planowo o godzinie 10-tej i noga dłuższa o 2,6 cm. Wszystko odbyło się zgodnie z planem. Nie miałam żadnych poślizgów i nie trzeba było przerywać wydłużania. Wydłużanie należy przerwać, jeżeli dojdzie do zakażenia ran przy drutach lub się przeziębimy. Jutro jadę do Otwocka na wizytę kontrolną. Może dowiem się chociaż mniej więcej ile muszę jeszcze nosić Taylora.

sobota, 16 lipca 2016

Dwudziesty piąty dzień wydłużania

2,5 cm planowo kość już jest wydłużona. Noga znowu nic nie boli. Nareszcie jutro ostatnie wydłużanie i koniec. Poza tym wszystko po staremu. Dużo chodzę i ćwiczę.

piątek, 15 lipca 2016

Dwudziesty czwarty dzień wydłużania

Noc nie należała do najspokojniejszych. O drugiej w nocy obudził mnie koszmarny ból w kolanie. Znowu zażyłam Pyralginę i znowu usnęłam po jakiejś godzinie. Rano, gdy się obudziłam kolano prawie nie bolało. Jednak przed podkręceniem stwierdziłam, że może najpierw rozćwiczę kolano, które przez noc pewnie się zastało. Po ćwiczeniach było podkręcanie. Moja mama proponowała mi nawet, żebyśmy już przestały podkręcać i zostawiły te trzy milimetry nierówności, ale się nie zgodziłam i powiedziałam, że jak tyle przetrwałam to przetrwam jeszcze te 3 dni, które zostały do końca. Przez cały dzień nie brałam już nic przeciwbólowego. I w ten sposób moja kość jest już dłuższa o 2,4 cm.

czwartek, 14 lipca 2016

Dwudziesty trzeci dzień wydłużania

Za długo cieszyłam się bezbolesnym wydłużaniem. W nocy spałam jak zwykle. Jednak obudziłam się dość wcześnie, bo przed ósmą, a normalnie nie można mnie dzięki temu aparatowi dobudzić przed 10-tą. Obudziłam się z bólem kolana. Najpierw myślałam, że kolano mi się po prostu zastało przez noc i muszę je rozchodzić, więc poszłam do łazienki. Do łazienki doszłam, z wielkim trudem oraz bólem załatwiłam, co miałam załatwić i chciałam wrócić, ale z tym nie było już tak prosto. Ostatkiem sił jednak wróciłam do łóżka i położyłam się z powrotem. Poleżałam trochę, ale ból nie ustawał, a wręcz się nasilał. W pewnej chwili ból był już tak mocny, że do oczu zaczęły mi się cisnąć łzy i wtedy do pokoju weszła moja mama, żeby mnie obudzić i zastała mnie płaczącą. Mama dała mi Pyralginę i trochę przeszło, ale kiedy przyszła pora ćwiczeń, nawet po Pyralginę kolano bardzo bolało i w ogóle nie chciało się zginać. Ale jakoś udało mi się je trochę rozruszać. Po południu znowu kolano zaczęło boleć i tym razem wzięłam Paracetamol. Poczekałam pół godziny i kiedy już trochę zaczął działać wybrałam się do łazienki. To nie był najlepszy pomysł, ponieważ w połowie drogi kolano zaczęło mnie tak boleć, że nie mogłam już zrobić ani kroku więcej. Dobrze, że w domu był mój brat podał mi krzesełko i Pyralginę tata zaniósł mnie do łazienki. Kiedy już wracałam Pyralgina zaczęła już działać i mogłam znowu chodzić, prawie bez bólu. Do wieczora trochę jeszcze bolało, ale nic nie brałam.

środa, 13 lipca 2016

Dwudziesty drugi dzień wydłużania

2,2 cm - mój rezultat na dziś :) Noga dalej nie boli, nic ciekawego się nie dzieje. Wieczorem jeszcze jest minimalnie grubsza w kostce od drugiej nogi, ale to nic nie szkodzi, ważne, żeby wszystko było dobrze z kością. Odliczam już dni i milimetry do końca wydłużania. Jeszcze tylko 4 dni i koniec. Będę mieć nową, starą nogę :)

wtorek, 12 lipca 2016

poniedziałek, 11 lipca 2016

Dwudziesty dzień wydłużania

I oto dzisiaj mam poniedziałek, a to oznacza, że rozpoczęłam właśnie ostatni tydzień wydłużania. Właśnie dzisiaj kość jest już dłuższa o równe 2 cm, jeszcze 6 dni i 6 mm i moje nogi nareszcie będą równe :) Znowu mam monotonie dnia. Codziennie jest to samo, te same ćwiczenia, te same trasy do chodzenia i w ogóle.

niedziela, 10 lipca 2016

Dziewiętnasty dzień wydłużania

1,9 cm już za mną, jestem coraz bliżej końca. I znowu dzień wyglądał tak samo jak każdy poprzedni. Wymyśliłam dzisiaj, że mój aparat będę zabawnie nazywać Złomkiem. Jest on już trochę stary, bo nie noszę go jako pierwsza. Widać, że ma już swoje oznaki starości.

sobota, 9 lipca 2016

Osiemnasty dzień wydlużania

I znowu mam weekend. A moja kość dłuższa już o 1,8 cm. Znowu nic szczególnego się nie dzieje. Noga jest coraz mniej spuchnięta na wieczór po całym dniu chodzenia i ćwiczeń. Gdyby nie trudności związane ze zginaniem kolana oraz trudności z dobraniem odpowiednich ubrań to w ogóle zapomniałabym, że mam na nodze dwa kółka i siedem drutów w kości.

piątek, 8 lipca 2016

Opatrunki

Opatrunki powinno się zmieniać co 2 dni. Zmienia się je nawet, gdy z ran wokół drutów nic się nie sączy. Najpierw trzeba odkleić stare opatrunki, najlepiej użyć do tego Octeniseptu w spreju (środek dezynfekujący). Trzeba popsikać na przyklejony gazik i odczekać chwilę, aż odmięknie i powtarzać tę czynność, aż do całkowitego odklejenia się wszystkich gazików. Potem, gdy nie mamy już gazików musimy popsikać na wszystkie druty i na bliznę Octeniseptem i wyczyścić je do czysta nowymi gazikami. Potem, gdy druty są już czyste, należy jeszcze raz zapsikać wszystkie rany. Teraz przystępujemy do założenia czystych gazików. Trzeba je porozcinać w taki sposób, jak pokażą w szpitalu i założyć na rany. Potem wszystkie gaziki przyciskamy gąbkami. (W taki sam sposób jak to robią pielęgniarki w szpitalu).Wokół drutów nie może być żadnych strupków. Kiedy strupy z blizny już odpadną to na bliznę można już nie nakładać gazików i jej nie dezynfekować. Na początku jest to bardzo pracochłonne, ale potem idzie już szybko. Z biegiem czasu dojdziecie do wprawy. Najgorsze jest 2 pierwsze razy, gdy nie wiadomo od czego zacząć i boimy się, abyśmy sami nie zrobili sobie bólu. Ale potem sami wiemy, że to nie boli i idzie to już dużo sprawniej.

Siedemnasty dzień wydłużania

Noga dłuższa o 1,7 cm. Nic nie boli. Moja noga zawarła chyba jakąś umowę z aparatem Taylora. Ciągłe chodzenie i ćwiczenia. Nie mogę się już doczekać końca wydłużania. Czas mija bardzo szybko. Właśnie dzisiaj minęło trzy tygodnie odkąd na mojej nodze zagościł Taylor.

czwartek, 7 lipca 2016

Szesnasty dzień wydłużania

Noga wydłużona o 1,6 cm. Opuchlizna zaczyna trochę ustępować. Metody dr Pietrzaka są skuteczne. Cały czas to samo, chodzenie o kulach i ćwiczenia. Nic po za tym u mnie ciekawego. Sama nuda.

środa, 6 lipca 2016

Piętnasty dzień wydłużania

1,5 cm już wydłużone. U mnie i u mojej nogi nic nowego. Noga dalej puchnie. Dalej chodzę i ćwiczę. Mimo, że noga puchnie, jest bardzo grzeczna, wcale nie boli :)

wtorek, 5 lipca 2016

Czternasty dzień wydłużania

1,4 cm już jest podkręcone. Nic wyjątkowego się nie dzieje. Wszystko według zaleceń lekarskich. Noga dalej puchnie, ale nie boli. Kolano dalej jest oporne, ale ćwiczę i się nie poddaję.

poniedziałek, 4 lipca 2016

Wizyta kontrolna

1,3 cm za mną a 1,3 cm jeszcze przede mną. Nareszcie osiągnęłam połowę. Doktor wszystko sprawdził, miałam zrobione kontrolne RTG i okazało się, że wszystko jest bardzo dobrze. Kość dobrze się zrasta, przy drutach nie ma żadnych zakażeń. Szwy okazały się być rozpuszczalnymi :) Następna wizyta za dwa tygodnie 18 lipca - następnego dnia po zakończeniu wydłużania (17 lipiec - niedziela). Dowiedziałam się, że znowu będę miała wtedy robiony Rentgen i to w takim samym ułożeniu nogi. A noga może jeszcze długo puchnąć, ale Pan doktor powiedział, żebym często ruszała stopą i pod nogę (stopę) podkładała sobie coś, żeby kończyna była wyżej podczas leżenia i siedzenia.

niedziela, 3 lipca 2016

Dwunasty dzień wydlużania

Kość jest już dłuższa o 12 mm, czyli o 1,2 cm. Jutro mam wizytę kontrolną u dr Pietrzaka. Mam nadzieję, że z moją nogą wszystko jest w porządku. Jutro będzie równo połowa wydłużania wedle tego, co mam zaplanowane w rozpisce. Doktor wymieni mi również trzy z sześciu skal (fioletowa, czerwona, pomarańczowa). Fioletowa skończyła mi się wczoraj i dzisiaj już jej nie podkręcałam. Dowiem się też, co zrobić z moją opuchlizną na kostce. Chyba również trzeba będzie zdjąć szwy.

sobota, 2 lipca 2016

Jedenasty dzień wydłużania

11 milimetrów - o tyle dłuższa jest już moja noga. Niestety dzisiaj podczas moich popołudniowych ćwiczeń stało się coś czego się nie spodziewałam, z rany koło jednego z grubszych drutów (jest 5 grubszych i 2 cieńsze druty) wyciekła spora ilość krwi. Z pozostałymi drutami jest wszystko dobrze. Noga nie boli, ale znowu jest spuchnięta. Kolano słabo się zgina, ale to podobno normalne, więc się tym zbytnio nie martwię.

piątek, 1 lipca 2016

Dziesiąty dzień wydłużania

Dzisiaj mam taką swoją małą rocznicę, a tak właściwie dwie rocznice. Po pierwsze noga jest już dłuższa o cały centymetr, a po drugie noga znajduje się już całe dwa tygodnie w aparacie. Chociaż to jeszcze nie jest połowa wydłużania zmiany są już odczuwalne. Czuję, że jestem coraz bardziej prosta i noga jest już dłuższa. Noga puchnie i czuję ograniczenia w ruszaniu stopą. Dzisiaj, po dwóch dniach przerwy wróciłam do ćwiczeń kolana. Okropnie mnie nosi, nie mogę wytrzymać dłużej w jednym miejscu, dlatego dużo chodzę i często zmieniam pozycje. Postanowiłam Wam również pokazać moje urządzenie do ćwiczeń. Jakość zdjęcia jest trochę słaba. Przepraszam za to, ale liczą się chęci. Wstawiam również kolejne zdjęcia nogi po pięciu kolejnych dniach wydłużania. Ja osobiście widzę bardzo duże zmiany w jej wyglądzie.
                
                                                                          
   

czwartek, 30 czerwca 2016

Dziewiąty dzień wydłużania

9 mm jest na pokładzie :) Czuję się całkiem dobrze, chociaż noga znowu jest spuchnięta :( Mimo to noga nic nie boli.

środa, 29 czerwca 2016

Ósmy dzień wydłużania

8 dzień wydłużania=8 mm dłuższa kość Dzień wyglądał jak każdy poprzedni. Uparłam się dzisiaj i sama bez niczyjej pomocy się umyłam. Umyłam również włosy. Wbrew pozorom jest to bardzo proste, jeżeli ma się w domu wannę. Jest bardzo pomocna przy myciu włosów. Ale o tym za chwilę. Na razie myję się za pomocą gąbki. Trzeba wlać do umywalki (pod warunkiem, że da się ją zatkać korkiem) lub do jakiejś miski wody i obmyć się za pomocą gąbki. Na początku było to proste, ale teraz z czasem, gdy noga robi się coraz dłuższa, a kolano bardzo mało się zgina umycie tej nogi jest coraz trudniejsze. Mycie włosów jest łatwiejsze niż przypuszczałam. Wystarczy mieć krzesełko podobnej wysokości jak wanna i po prostu wygodnie na nim usiąść (najlepiej bokiem do wanny), aparat nakryć ręcznikiem lub jakimś materiałem, żeby się nie zamoczył, głowę nachylamy tak, żeby wszystkie włosy były z przodu i myjemy. Najlepiej jest mieć wszystkie rzeczy niezbędne do umycia głowy pod ręką. Radzę je naszykować sobie wcześniej i położyć w takim miejscu, aby móc ich dosięgnąć bez wstawania. Dobrze jest mieć przy wannie zamontowany prysznic, bo to wiele ułatwia. Potem jest już prosto. Najtrudniejszy jest pierwszy raz, ale jak za pierwszym razem się uda i się już wie co i jak zrobić to kolejnym razem już jest łatwiej. Niestety dzisiaj noga mi spuchła, a najbardziej jest to widoczne na kostce. Ale podobno jest to normalne, że noga puchnie, kiedy się chodzi lub siedzi z nogą w dół (krew spływa do dołu). Ale na wszelki wypadek postanowiłam zapytać o to w poniedziałek lekarza.

wtorek, 28 czerwca 2016

Pierwszy dzień w domu

Podkręcanie kontynuuję w domu. 7 mm jest już obecny :) Wszystko na razie odbywa się bezboleśnie. W domu wszystko wydaje mi się o wiele łatwiejsze niż w szpitalu. Dalej chodzę jak najwięcej po mieszkaniu według zaleceń lekarza. Niestety na razie musiałam przerwać ćwiczenia na zginanie i prostowanie kolana, ponieważ nie mam w domu takiego sprzętu rehabilitacyjnego jak w szpitalu, ale jutro lub pojutrze wracam znowu do ćwiczeń.

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Szósty dzień wydłużania i powrót do domu

Rano zrobiono mi zdjęcie RTG, żeby sprawdzić czy wszystko z moją nogą jest w porządku. Hurra!!! Nareszcie wychodzę do domu. 6 mm jest obecny :) Wizyta kontrolna za tydzień (4lipiec). Powinna być za dwa tygodnie, ale w moim przypadku musi być wcześniej, bo lekarz musi wymienić trzy skale (czerwona, pomarańczowa i fioletowa).Trudno jest wracać do domu, kiedy kolano nie zgina się tak jak należy. Przednie siedzenie w samochodzie należy maksymalnie odsunąć do tyłu i oparcie od siedzenia też maksymalnie odkręcić do tyłu. Pod nogę z aparatem trzeba podłożyć koce tak, aby noga się nie trzęsła i było jej wygodnie w czasie jazdy.

niedziela, 26 czerwca 2016

Piąty dzień wydłużania

Nareszcie strzelanie w nodze ustało. 5 mm już osiągnięte :) To mój mały sukces :) Dzisiaj czuję, że coś dzieje się w mojej kości, czuję różnicę w długości nogi. Zmniejsza się ona. Noga w ogóle nie boli. Przejście korytarza w dwie strony zajmuje już tylko 5 minut. Ze wszystkim radzę sobie coraz lepiej. Odkryłam sposób na to jak iść do łazienki o kulach i wygodnie skorzystać z toalety nie zginając kolana. Wystarczy wygodnie usiąść na muszli klozetowej, a pod nogę podstawić jakieś krzesełko o tej samej wysokości. Jutro rano przed obchodem mam RTG, które zdecyduje o tym czy wypiszą mnie wreszcie do domu. Jeżeli wszystko rośnie i zrasta się jak należy to na pewno będę jutro w domu :)                                                                                                                                                         

sobota, 25 czerwca 2016

Czwarty dzień wydłużania

Jeszcze trochę strzela mi w nodze, ale to już zanika. Mam już 4 mm :) U mnie nic nowego, dalej ćwiczenia i spacery.

piątek, 24 czerwca 2016

Trzeci dzień wydłużania

Trzeci milimetr wywalczony :) Strzelanie w nodze jeszcze nie ustało. Już tydzień jak na mojej nodze zamieszkał aparat Taylora. Czas leci bardzo szybko, kiedy chodzę po szpitalu lub szpitalnym tarasie oraz ćwiczę.

czwartek, 23 czerwca 2016

Drugi dzień wydłużania

Drugi milimetr już jest :) Chętnie chodzę, trochę mniej chętnie ćwiczę moje coraz bardziej oporne kolano. Jest ono oporne, ponieważ im dłuższa jest kość tym ciężej jest zginać kolano. Dzieje się tak, ponieważ mięśnie nie rosną razem z kością i trzeba je rozciągnąć ćwiczeniami. Dzisiaj okropnie strzela mi w nodze, ale pytałam lekarza i podobno jest to normalne.

środa, 22 czerwca 2016

Piąty dzień po operacji-pierwsze wydłużanie

Noc była całkiem nie zła. Nareszcie po tygodniu przeleżanym i przespanym na plecach zaczynam przekręcać się na bok. Na razie tylko na lewy, bo z prawej strony mam 4 druty, a na nich znajdują się miękkie nakładki, na których są twardsze, plastikowe. Z czasem pewnie opracuję strategię również na prawy bok. Znów chodzenie i całodzienne ćwiczenia kolana. Mimo to dzień nie był takim zwykłym dniem, ponieważ dzisiaj miałam pierwsze podkręcanie. Około godziny 10-tej pojawił się u mnie doktor Pietrzak, który zapytał czy jestem gotowa na podkręcanie. Pokazał on jak to się robi i nałożył na każdą skalę nakładkę z numerkiem. Każda miała inny kolor. Jest ich sześć: czerwona 1,pomarańczowa 2,żółta 3,zielona 4,niebieska 5,fioletowa 6. Dostałam również specjalną rozpiskę, na której jest rozpisane kiedy, która skala, na jakim stopniu powinna się znajdować. Podkręcanie odbywa się tylko raz dziennie. Przekręcenie wszystkich skal daje wydłużenie kości o 1mm.Podkręcanie w ogóle nie boli. Tak samo jest z rośnięciem kości. Dzisiaj wieczorem czułam w kości coś tak, jakby w kości chodziły mi mrówki. Nareszcie wyjęli mi wenflon z ręki, który już od 3 dni mnie uwiera i bardzo przeszkadza przy chodzeniu o kulach.                                                                                                                      

wtorek, 21 czerwca 2016

Czwarty dzień po operacji

Drugi dzień, kiedy tylko chodzę i ćwiczę. Po raz drugi zmieniano mi dzisiaj opatrunki. Bolało mniej niż za pierwszym razem. Znowu wszyscy proponowali mi środki przeciwbólowe - pielęgniarki i rehabilitantka. Kiedy miałam pierwszy tego dnia spacer, szedł lekarz, który mnie operował i stwierdził, że całkiem nie źle sobie radzę oraz, że ,,dziewczyny są lepsze w te klocki". Dzisiaj byłam również na mega niewygodnych schodach. Dziwne jest chodzenie po nich, ale jakoś sobie radzę. Środki przeciwbólowe wreszcie nie potrzebne. Nareszcie przespałam pierwszą od operacji noc w całości, a nie w odcinkach, tak jak do tej pory.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Trzeci dzień po operacji

Pobudka nastąpiła dzisiaj ok.6:00. Między godz. 8:00 a 9:00 był obchód. Hurra!!! :) Lekarze zalecili mi wstawanie i chodzenie o kulach z obciążaniem operowanej nogi oraz ćwiczenia na zginanie i prostowanie kolana. Po 9-tej miałam za sobą pierwszy krótki spacer. Było bardzo fajnie, noga wcale nie bolała podczas jej obciążania i nie kręciło mi się w głowie ani nic z tych rzeczy. A to wszystko dlatego, że wczoraj miałam krótką podróż na wózku do łazienki. Potem ok. 10-tej zaczęłam ćwiczyć, najpierw na siedząco. Jednak nie trwało to zbyt długo, ponieważ nie miałam jeszcze zbyt wiele siły na spieranie się z nogą, która jest zastana i okropnie boli przy każdej próbie jej zgięcia. Ale nie martwiłam się tym, ponieważ rehabilitantka powiedziała, że pierwszego dnia jest to dosyć trudne i stwierdziła, że z każdym dniem będzie dużo lepiej. Po obiedzie ok. 14-tej ćwiczyłam na leżąco, szło mi dużo lepiej. Następnie miałam 10 minut przerwy i znowu krótki spacer po korytarzu szpitalnym. Chodzenie o kulach z tym aparatem schodzi okropnie długo. Przejście korytarzem w jedną i w drugą stronę zajmuje około 20 minut. O kulach chodzi się tzw. systemem trójkowym, który polega na tym, że najpierw stawiamy kule i nogę z aparatem, a potem dostawiamy zdrową nogę. Potem ok. 17-tej ćwiczyłam trzeci raz, znowu na leżąco. Ćwiczenia mają być powtarzane trzy razy w ciągu dnia i każdorazowo mają trwać 30 minut. Dzień był bardzo męczący, więc o 21:00 idę spać.

niedziela, 19 czerwca 2016

Drugi dzień po operacji

Obudziłam się ok. 7:00 (codzienny pomiar temperatury). Nic nadzwyczajnego się nie dzieje, noga prawie wcale nie boli. Za to plecy są już zmęczone od leżenia. Nie pomaga również fakt, że miałam znieczulenie w kręgosłup. Dzisiaj wybrałam się z mamą na wózku do łazienki. Na początku było całkiem nie źle, ale potem zrobiło mi się nie dobrze, zaczęło mi się kręcić w głowie i musiałam wracać na salę. Miałam dzisiaj również odwiedziny młodszego brata i taty. Trochę zaczyna mi wracać apetyt. Jak dobrze pójdzie to jutro będę się uczyć chodzić z aparatem na nodze. Z jednej strony nie mogę się doczekać wstawania, ale z drugiej strony boję się, że znowu zrobi mi się nie dobrze, tak jak dzisiaj i nic z tego nie wyjdzie.

sobota, 18 czerwca 2016

Pierwszy dzień po operacji

Dzień był całkiem normalny, noga nie bolała. Zazwyczaj pierwszego dnia po operacji zaczyna się chodzić, ale, że jest sobota i nie ma  pani rehabilitantki, więc prawdopodobnie czeka mnie to w poniedziałek. Kolejna noc, w czasie której spałam fazami. O godzinie 21:00 znowu bolało, więc pielęgniarka dała mi Ketonal w kroplówce i nie bolało, aż do rana. Przez cały dzień nie mam apetytu. Po raz pierwszy miałam zmieniane opatrunki i muszę przyznać, że trochę to bolało, bo opatrunki poprzyklejały się do ran wokół drutów, które krwawiły i do blizny. Pielęgniarki zaproponowały mi środki przeciwbólowe, ale stwierdziłam, że nie jest to taki ból, żeby od razu brać przeciwbólowe i podziękowałam. Od momentu operacji po raz pierwszy widzę dzisiaj swój aparat, ponieważ jak wspomniałam w poprzednim poście do momentu zmiany opatrunków znajdował się on pod bandażem elastycznym. Nie wygląda on tak źle, jak na początku się spodziewałam, ale sami zobaczcie i oceńcie mój aparat.                                                            
     

piątek, 17 czerwca 2016

Operacja

Tego dnia obudziłam się o godz. 5:50 (pomiar temperatury). Pielęgniarki kazały rano wziąć prysznic, umyć i wysuszyć włosy. O 8:30 odbył się obchód lekarski. Lekarz zaznaczył tylko krzyżyk na nodze, która była do operacji. Potem zaczęło się tylko niemiłosiernie długie czekanie. O godz.10-tej okazało się, że trzeba jeszcze pobrać krew na krzyżówkę (wyznaczenie grupy krwi). O 11-tej zostało mi założone wkucie do żyły (wenflon). Dostałam też wzmacniającą kroplówkę. O 12:40 dostałam tabletkę uspokajającą, którą mogłam popić łykiem wody. Tabletka podziałała tak, że zaczęło mi się się kręcić w głowie. O 13:05 pojechaliśmy na blok operacyjny. Gdy wjeżdżałam już na blok światło zaczęło migać. Zbierało się na burzę. Pani anestezjolog zapytała dr Pietrzaka czy ma mnie znieczulać i zażartowała nawet, że jak już mnie znieczuli, a światło zgaśnie to dr będzie musiał skończyć operację nawet przy lampce. Na bloku pamiętam tylko 5 minut, w czasie których pożegnałam się z mamą i przeszłam z łóżka na stół operacyjny. Potem obudziłam się, gdy aparat już znajdował się na mojej nodze i dr Pietrzak owijał go bandażem elastycznym. Pamiętam, jak potem turlałam się ze stołu operacyjnego na łóżko z pomocą doktora i powrót na salę po zabiegu około godz.15:00. Potem przez około 2 godz. zupełnie nic nie czułam. Po tym czasie znieczulenie powoli zaczęło schodzić od pasa w dół. Trwało to około 2 kolejnych godzin. Około godz. 20:00 pielęgniarki zaczęły pytać o mocz, więc nie było wyjścia i trzeba było je zadowolić. Znieczulenie całkowicie zeszło ok. 18:45. Potem się zdziwiłam, ale do 21:00 nic mnie nie bolało. Około 21:00 jednak zaczął się nocny ból. Najpierw dostałam Paracetamol w kroplówce. W między czasie zaczęła mnie boleć lewa ręka i zobaczyłam na niej drugi wenflon, ale był większy od pierwszego. Okazało się, że to jest wenflon, który założono mi na bloku. Pielęgniarka usunęła go. Poszłam spać. Jednak o wpół do pierwszej w nocy znowu zaczęła boleć noga i nie mogłam spać. Poprosiłyśmy z mamą o drugą kroplówkę przeciwbólową, tym razem dostałam Ketonal dożylnie. Znowu spałam, aż do 5:40 (pomiar temperatury).

czwartek, 16 czerwca 2016

Przygotowania do operacji

O godz. 10:00 zgłosiłam się do Szpitala Klinicznego im. prof. Adama Grucy w Otwocku do mojego lekarza prowadzącego dr Przybysza na oddział dziecięcy. Tam odbyły się badania, pobranie krwi itd. Jednak okazało się, że operacja przewidziana jest najwcześniej na środę (22 czerwiec).W między czasie wysłano mnie na RTG. Kiedy znowu wróciłam na oddział okazało się, że operacja jednak odbędzie się następnego dnia. W związku z tym miałam razem z rodzicami do załatwienia mnóstwo formalności. Najpierw razem z mamą udałam się do pani anestezjolog. Ona wytłumaczyła mi, że 30 minut przed operacją dostanę tabletkę uspokajającą, a potem na sali operacyjnej znieczulenie miejscowe w kręgosłup. Dzięki znieczuleniu w czasie operacji i jakiś czas po niej nie będę nic czuła od pasa w dół. Potem przyszedł dr Pietrzak, aby przymierzyć mój aparat. Okazało się, że wszystko pasuje. Byłam jednak trochę niepocieszona, bo byłam wyznaczona jako trzecia do operacji. Tego dnia jeszcze o godzinie 18:00 mogłam zjeść kolację, a potem jeszcze do północy pić wodę. Przed kolacją przyszła pielęgniarka, żeby zmierzyć temperaturę i przyniosła mi czopek. Jak zwykle on nie podziałał. Potem jeszcze wzięłam prysznic i pielęgniarki kazały ogolić nogi oraz obejrzałam w telewizji mecz Polska-Niemcy, ponieważ było Euro w piłce nożnej 2016.Spać poszłam o godzinie 22:30, ponieważ trzeba było maksymalnie wykorzystać ostatnią "normalną" noc.

Przedstawienie aparatu

Witajcie, dzisiaj chcę Wam przedstawić do czego służy ten aparat. Aparat Taylora służy do wydłużania kości oraz ich prostowania. Można wydłużyć nim zarówno kość udową jak i piszczelową. Jest to dość długi proces leczenia, ponieważ wydłużanie odbywa się raz dziennie, ale jest to tylko 1 milimetr na dobę. Jeszcze zanim zaczniemy wydłużanie musi minąć 5 dób od operacji. Lekarze robią tak, żeby sprawdzić czy organizm akceptuje aparat. Może on go nie zaakceptować, bo jest to ciało obce. Potem okres wydłużania i prostowania zależy od tego jak duży jest u nas skrót. Potem po wydłużaniu kość musi się jeszcze zrosnąć, zazwyczaj jest na to przeznaczony okres dwukrotnie dłuższy niż okres wydłużania. Aparat składa się z dwóch pierścieni oraz 7 drutów, które wchodzą w kość. Rany wokół drutów również muszą się zagoić. Jeśli zamierzacie się na coś takiego zdecydować to radzę Wam uzbroić się w cierpliwość i zabrać ze sobą do szpitala dużo luźnych ubrań, a na noc najlepiej koszule nocne, bo pobyt w szpitalu jest dość długi. W czasie operacji oprócz założenia aparatu TSF, dochodzi również do chirurgicznego złamania kości, która ma być wydłużana. W czasie wydłużania dolna i górna część kości są od siebie odsuwane. Między nimi tworzy się taka dziwna substancja nazywana przez lekarzy regeneratem. Potem regenerat twardnieje, czyli jak to mówią lekarze uwapnia się i powstaje okostna, czyli nasza twarda, mocna i prawdziwa kość.