niedziela, 4 grudnia 2016

Pierwszy zimowy spacer

Hej, znowu nie wiem od czego mam zacząć, bo w tym tygodniu od poniedziałku wydarzyło się wiele, a zwłaszcza dzisiaj :) Cóż, zacznę, więc od początku. Wczoraj minął dokładnie miesiąc od zdjęcia aparatu :) Czas bardzo szybko mi zleciał. Wczoraj również wydarzyło się coś bardzo śmiesznego :) Chyba nie uwierzycie, jak Wam o tym napiszę … Poszłam do łazienki z kulą, a wyszłam bez. Zapomniałam o niej, zupełnie tego nie poczułam, że mi jej brakuje, było fantastycznie. Przypomniałam sobie o niej dopiero jak zawędrowałam do pokoju i chciałam ją odłożyć, i wtedy właśnie skapnęłam się, że zgubiłam kulę. Wróciłam po nią i wtedy na poważnie zaczęłam się zastanawiać czy jest mi ona jeszcze potrzebna, ponieważ z jednej strony doktor Pietrzak mówił mi, że chciałby, żebym chodziła z jedną kulą do momentu osiągnięcia zgięcia 120 °, ale z drugiej strony powiedział, że poczuję, kiedy noga będzie gotowa na całkowite obciążenie. Zaczęłam coraz poważniej się nad tym zastanawiać, bo kolano nadal zgina się pod kątem 90°, ale noga dała mi właśnie znak, że jest już gotowa na rzucenie kuli w kąt. Postanowiłam, że będę stopniowo chodzić coraz więcej bez kuli, aż w końcu ją rzucę. Mój plan jednak nie wypalił, ponieważ dzisiaj od samego rana zostawiałam kulę w różnych miejscach. Bardzo mnie to denerwowało, więc powiedziałam koniec tego dobrego i zaczęłam chodzić bez kuli i bez stabilizatora. U mnie zrobiło się zimowo, ale mimo to postanowiłam się udać na pierwszy zimowy spacer. Dla bezpieczeństwa zabrałam ze sobą jedną kulę. Bardzo uważałam na nogę. Muszę napisać, że było fantastycznie. Po takim spacerze czuję się jak nowo narodzona, bo już powoli zaczynałam się dusić w domu. Zaliczyłam dzisiaj nawet schody bez kul, było dużo łatwiej niż chodzenie po nich z aparatem. Kolejny dzień, który zaliczam do naprawdę cudownych. Wydaje mi się, że zrobiłam sobie taki prezent na Mikołajki - 6 grudzień :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz